Oto budzisz się pięknego, słonecznego dnia, podczas którego pierwszy raz od tygodni poziomy smogu nie przekraczają zalecanych limitów. Zaczynasz nowy dzień, a właściwie cały nowy rozdział swojego życia. Powodów może być kilka:
- Twój szef w końcu zgodził się na przetestowanie tego całego REMOTE i jeden dzień w tygodniu możesz pracować z domu.
- Dostałaś pracę w firmie, która nie ma biura w Polsce lub w Twoim mieście.
- Trafiłaś do firmy, która cechuje się kulturą remote first i pomimo posiadania biura, wypływasz na nieznane wody, bo … Masz do zrobienia pranie, albo przegrałaś wojnę z łóżkiem i właśnie spóźniasz się na pierwsze spotkanie.
- Utknąłeś w domu z powodu jakiejś katastrofy i szef nie bardzo miał wybór.
Jakiekolwiek czynniki nie doprowadziły do tej sytuacji, oto jesteś – zwarta i gotowa. A czy to samo możesz powiedzieć o swoim mieszkaniu? A o swojej rodzinie? Czy to wszystko też jest gotowe na to, jak spędzisz najbliższe +/- 8 godzin (najlepiej ciężko pracując)? Przygotowałam dla Ciebie krótką checklistę, która pozwoli Ci to sprawdzić.
Ergonomiczne miejsce pracy
Tak samo, jak w biurze, tak i w domu, dobrze przygotowane miejsce pracy jest kluczowe dla Twojego komfortu i zdrowia. A nie oszukujmy się – właściwych miejsc pracy brakuje w wielu biurach. Moda na startupowe przestrzenie nie służy naszym kręgosłupom. Wylegiwanie się na kanapach, czy pufach przez osiem godzin dziennie może i jest fajne, ale gwarantuje też przypływ zysków dla waszych lokalnych fizjoterapeutów. Been there, done that.
Zainwestuj w dobre biurko (najlepiej z opcją podnoszenia blatu i możliwością stania), porządne krzesło z możliwościami regulacji oraz ekran zewnętrzny lub podstawkę pod laptop, aby nie obciążać karku patrzeniem w dół. Jeśli wybierasz podstawkę, zainwestuj w zewnętrzną myszkę i klawiaturę – naprawdę nie chcesz, żeby Twoje nadgarstki przez kilka godzin dziennie wisiały w powietrzu. Jeśli nie masz w tej chwili opcji stworzenia takiej przestrzeni, spróbuj często zmieniać pozycję, w jakiej siedzisz.
Pamiętaj też, żeby raz na godzinę się przespacerować, rozciągnąć, zmieniać pozycję nóg i unikać ucisku na jedną z nich. Świetnym źródłem, z którego ja czerpię wiedzę w tym temacie jest kanał firmy Care.
Czy leci z nami jedzenie?

Niby banalne, prawda? A jednak – zastanawianie się, co by tutaj wrzucić na ząb potrafi skutecznie odciągnąć od produktywnej pracy. Kiedy wychodzisz na cały dzień do biura, zazwyczaj drugie śniadanie przygotowujesz sobie wcześniej w domu. Aktywnie też planujesz obiad wieczorem lub jesz go na mieście. W momencie, gdy zostajesz w domu, zaczynasz mieć błędne wrażenie, że przecież możesz się nad tym zastanowić jutro i będziesz mieć pełno czasu na gotowanie.
Następnego dnia okazuje się, że nie masz tego, na co masz ochotę – no to hop siup szybki wypad do sklepu. Skoro jesteś w domu, to może ugotujesz sobie coś fajniejszego, a nie odgrzewaną pizze? Nagle mija 1.5 godziny (z zakupami to pewnie i 3), a Ty w sumie nie wykonałaś założonych na dzisiaj zadań, bo oderwało Cię od nich burczenie w żołądku.
Rozwiązanie jest proste. Zaplanuj swój jadłospis dzień wcześniej. Upewnij się, że masz wszystkie składniki. Jasno określ limity czasowe czynności – ile minut zazwyczaj w pracy poświęcasz na lunch? W jakim momencie dnia możesz sobie pozwolić na przerwę obiadową, żeby nie stracić na wydajności?
Przemycę tutaj też życiową poradę numer 1: przygotuj sobie 1.5 litrowy dzbanek z wodą i wypij go w całości!
Przyznam szczerze, że jestem dość leniwa jeśli chodzi o gotowanie, a jednocześnie wzbraniam się przed produkowaniem śmieci z diety pudełkowej. Od pewnego czasu rozważam zakup Thermomixa celem optymalizacji tej czynności w domu. Ktoś używa? Macie jakieś rady?
Właściwie wyedukowani współmieszkańcy
Jestem w komfortowej (a może właśnie ryzykownej? Ale o tym w innym poście!) sytuacji, ponieważ mieszkam sama. Na co dzień nie muszę nikomu zwracać uwagi na to, że bycie w domu nie oznacza, że: mogę wynieść śmieci, zrobić pranie, odkurzyć, przynieść zakupy, wyjść z psem na 3-godzinny spacer, czy ogarnąć milion innych domowych czynności. Jasne, mogę je sobie inaczej i optymalniej rozplanować, ale nadal pracuję.
Czasami jeżdżę natomiast do moich dziadków w odwiedziny. I choć działam tam w odrobinę innym trybie, w końcu jadę tam spędzić z nimi czas, to nadal wkładam odpowiedni wysiłek w pracę. Moi dziadkowie przyzwyczaili się do tego dość szybko. Zajęło to jakieś 3 przyjazdy, żeby zrozumieli, że moje klikanie w laptop to nie unikanie kontaktu z nimi. Na co warto uważać?
- usiądź z domownikami i wyjaśnij im, w jakich godzinach jesteś niedostępna, na czym polega Twoja praca; nie każ im domyślać się, kiedy mogą z Tobą rozmawiać – dla nich to wszystko też pewnie jest zupełnie nowe; czy spotykasz się często z ludźmi i nie mogą się kręcić za twoimi plecami, bo masz włączoną kamerkę? A może tłumaczysz w skupieniu teksty i każde „wnusiu, chcesz ciastko?” to rozproszenie, które kosztuje Cię 30 minut ekstra przed komputerem?
- daj swoim bliskim poczucie, że są dla Ciebie ważni – oni też nie mogą się czuć więźniami tego, że pracujesz z domu – nie oczekuj od 4-latka chodzenia na paluszkach; a już na pewno nie pracuj regularnie po 14 godzin dziennie z domu pełnego ludzi, którzy czekają na Twoją uwagę – jeśli zbliża się ciężki dla Ciebie okres i wiesz, że będziesz musiała pracować dużo za dużo, wynajmij cowork;
- odizoluj przestrzeń – jeśli nie możesz zaszyć się w osobnym pokoju, znajdź kąt zastawiony meblościanką;
- zaangażuj ich w pomoc i okaż za nią wdzięczność – moi dziadkowie uwielbiają czuć się potrzebni; choć pierwsze kilka razy, kiedy dostałam pod nos kawę czy herbatę, miałam w sobie to nieznośne uczucie, że ich wyzyskuję – porozmawiałam z nimi o tym i usłyszałam, że dla nich to jest mega istotne, bo czują, że mogą wtedy wspierać mnie w moim rozwoju; zamiast więc biczować siebie, zalałam moich dziadków słodkim lukrem podziękowań;
Redukcja nieplanowanych rozpraszaczy
To element, który należy do najtrudniejszych i jest wypadkową powyższych punktów. Trudno jest go uniknąć, kiedy pies patrzy na Ciebie wielkimi, proszącymi oczami (to wiem z praktyki) lub kiedy Twój ukochany dzieciak rzuca w Ciebie klockami lego, domagając się budowy Sokoła Milenium (to akurat robił mój ojciec, ale myślę że lepiej, żebyście wyobrażali sobie słodkiego 3-latka).
Nawet jeśli nie masz powyższych wyzwań w domu, w świecie internetu też czeka pełno pokus. Sklepy internetowe, Netflix, Facebook – przecież nikt nie patrzy, można sobie pozwolić. Dla chcącego nic trudnego. Wierzę jednak, że większość z nas chce wykonywać swoją pracę, a uciekanie od obowiązków na dłuższą metę jest nużące. I wierzę, że aktywnie szukacie sposobów na to, by wycisnąć z pracy jak najwięcej.
Jesteśmy dopiero na początku swojej przygody z pracą zdalną, dlatego zanim opowiem Ci więcej o tym, jak zmaksymalizować produktywność, poobserwujemy, gdzie gubisz swój czas. Jak to zrobić?
Na co dzień, także w życiu prywatnym, stosuję Rescue Time oraz Todoista. W pracy bardzo pomaga mi Toggl. Zainstaluj te narzędzia jak najszybciej i zacznij zbierać dane dotyczące swojej codziennej produktywności. Na razie – bez oceniania. Nie można przecież optymalizować czegoś, o czym nic się nie wie! O narzędziach wspierających pracę w skupieniu napiszę osobny post.
Stworzenie czasu na rozproszenie
W biurze poszłabyś po kawę. Po drodze do toalety spotkałabyś kolegę i zamieniła z nim trzy zdania. Pewnie też sprawdziłabyś prywatną pocztę, czy zajrzała na messenger. W biurze czujesz, że nawet robiąc te drobne, prywatne sprawy, cały czas jesteś przecież w pracy. W domu nagle nabiera to dużo większego znaczenia i przynajmniej u mnie, często wywołuje wyrzuty sumienia. To pokutujący nawyk pracy godzinowej, nie zadaniowej.
W tym, aby stworzyć przestrzeń na drobne, świadome rozproszenie i skupić się na produktywności, nie na czasie, pomaga mi technika Pomodoro. Jest banalnie prosta – czyli na określony cykl czasu X (domyślnie 25 minut), pozwól sobie na przerwę Y (domyślnie 5 minut). Podziel pracę na tak małe kroki, żebyś była w stanie to zaaplikować. W praktyce, wiadomo – bywa różnie. W zależności od złożoności zadań, nad którymi pracuję, korzystam z zakresu czasu między 25 a 45 minut – rzadko więcej. Po tym czasie zazwyczaj moje skupienie przegrywa z migającym światełkiem telefonu.
Aplikacji do korzystania z Pomodoro jest naprawdę dużo (w tym np. Pomodone, który integruje się z Todoistem i pobiera z niego zadania) i trudno znaleźć swoją ulubioną. Eksperymentowałam trochę z aplikacją Forest, gdzie dodatkowo przyczyniasz się do sadzenia drzew. Ja nadal nie znalazłam takiej, która działa dla mnie najlepiej. Ostatnio używam po prostu… Zegarka ze stoperem. Polecam więc skorzystać z mocy obliczeniowej Google, znaleźć kilka tego typu narzędzi i potestować! Dajcie znać, jakie są Wasze preferencje.
Zaspokojenie potrzeb społecznych
Jestem ekstrawertyczką. Uwielbiam otaczać się ludźmi i bardzo łatwo nawiązuję z nimi kontakt. Praca z domu jest dla mnie z tego powodu wyzwaniem, szczególnie w momentach, kiedy po pracy nie mogę wyjść na zewnątrz i spędzić czasu z moimi przyjaciółmi (np. z powodu wirusa).
Na szczęście jestem też project managerem, więc moje zadania w dużej mierze opierają się na uczestnictwu w spotkaniach. Dzięki temu nie odczuwam tak mocno samotności. Dbam o takie rzeczy, jak włączone podczas spotkania kamerki, rozpoczęcie lekką rozmową na temat tego, co się dzieje u moich znajomych z pracy, w piątek i poniedziałek dopytuję się o wrażenia z weekendu. To wszystko pomaga nawiązać fajną, zdrową relację z ludźmi, których nie widziałam nigdy na żywo.
Jeśli jednak nie masz pracy, która opiera się na spotkaniach z ludźmi, a z jakiegoś powodu nie możesz w tej chwili wyjść z domu – skorzystaj ze Slacka, Whatsappa, czy Google Hangouts i zrób sobie wideokonferencję ze znajomymi. Możecie np. puścić sobie w tym samym czasie swoją ulubioną część Harrego Pottera i oglądać ją razem na screenshare, albo zagrać w jakąś grę online. Osobiście jestem fanką literaków!
Która z powyższych rzeczy jest dla Was najbardziej problematyczna? Dla mnie największym wyzwaniem jest utrzymanie skupienia. Z natury dość łatwo się rozpraszam, lubię bombardować swój mózg bodźcami i wmawiać mu, że rzeczywiście jest wielozadaniowy. O dziwo łatwiej mi się skupić w domu, niż w biurze, gdzie zawsze spotykałam fajnych ludzi na plotki, kawa sama się nalewała, a w kuchni zazwyczaj stało jakieś pyszne ciastko.
Pamiętacie swój pierwszy dzień pracy zdalnej? Co było dla was najtrudniejsze? Czego się spodziewaliście, a co was zaskoczyło?
4 komentarzy